środa, 20 czerwca 2007

Wódka z byle czego

Mniej więcej w ten sposób o unijnym projekcie wprowadzenia tzw. szerokiej definicji wódki wyraził się europoseł Bogusław Sonik. Odniósł się do tego, że forsowana przez Niemcy definicja umożliwia produkcję wódki z obierek po ogórkach czy skórki od banana. I zgodnie z dzisiejszymi ustaleniami, wódę ognistą rzeczywiście będzie można z produkować nawet ze śmieci.
Dziennik zarzucał Andrzejowi Lepperowi, że przegrał polską wódkę. Nie wykazał się bowiem wystarczająca czujnością na działania Niemiec. Nasi zachodni sąsiedzi rozesłali bowiem do wszystkich państw unijnych, z pominięciem Polski i Litwy, propozycję uchwały dotyczącej definicji wódki. Niemiecka propozycja zakładała podział wódki na tradycyjną i tą produkowaną z innych surowców. W drugim przypadku producent musiałby umiesić na butelce informację o surowcu, z którego został zrobiony trunek. Rzeczywiście ministerstwo wykazało się brakiem spostrzegawczości i pozwoliło na takie działania Niemiec za naszymi plecami.
Dzisiejsze rozstrzygnięcie Parlamentu Europejskiego nie jest jedynie winą Leppera. W rzeczywistości na drodze popieranej prze Polskę (a także Litwę, Łotwę, Estonię, Szwecję, Danię i Finlandię) wąskiej definicji wódki (czyli określeniu wódki jako alkoholu produkowanego z ziemniaków, zboża lub melasy buraczanej) stanęły dwie przeszkody. Pierwsza z nich to: Niemcy, Wielka Brytania, Francja i Hiszpania. Te kraje rozgrywały wódkę we własnym interesie, dlatego, że alkohole wysokoprocentowe produkuje się w nich m.in. z winogron. Polski rząd wykazał się zbyt dużą ufnością w to, że tradycyjna receptura jest niepodważalna. Siła głosu głównych europejskich graczy zrobiła swoje.
Druga sprawa to lobbing. Polska i jej sprzymierzeńcy eksportują do UE ponad 80 % wódki. Około 90% tego trunku na świcie produkowane jest ze zbóż i ziemniaków. Podkreślania tych elementów jakoś zabrakło, albo było one niesłyszalne. W Polsce nie powstało żadne lobby popierające wąską definicję wódki. Polscy europosłowie przekonujący do naszych racji posłów czeskich czy węgierskich to za mało. Potrzebny był poważny rozgłos, którego ani w Polsce, ani w innych krajach nie było. To leżało w interesie zarówno rządów tzw. koalicji wódczanej, jak i samych gorzelni.
Znakomicie sytuację wykorzystała za to European Vodka Alliance (EVA)- Europejskie Towarzystwo Producentów Wódki. Warto podkreślić, że należą do niego gorzelnie produkujące wódkę z bananów i winogron. Powołując się na wymogi Światowej Organizacji Handlu (która zażądała od UE podania jednoznacznej definicji wódki) i na równouprawnienie wywalczyła swoje. Na jej stronach można znaleźć racje, które przemawiały za przyjęciem szerokiej definicji wódki.
Czy w Polce powstała taka strona? Nie. Dlatego trochę mnie śmieszy poszukiwanie winnego teraz, skoro polska wódka była przegrywana już za poprzednich rządów. Należy bowiem przypomnieć, że sprawa definicji wódki ciągnie się od 2005 roku. Już wówczas znani byli zwolennicy i przeciwnicy wąskiej i szerokiej definicji tego alkoholu. Od dwóch lat sytuacja się nie zmieniła. Problemem tym zajmowano się w Polsce sporadycznie, bez żadnej zorganizowanej akcji. Tymczasem na zachodzie działano dość sprawnie, oto przykładowe cytaty:

Producenci tradycyjnej wódki w Polsce, Skandynawii i krajach Bałtyckich mają trudności z konkurowaniem z nowymi przemysłowymi gigantami z Wielkiej Brytanii i Niemiec. [Spiegel Online International]

W czasach panowania komuny polska wiedza pozwalała destylować wódkę w węgla. (…) W Szwecji wódka była raz wyprodukowana z odpadów papierniczych. Ale „wódkowi puryści” nie mają dzisiaj cierpliwości dla alternatywnych składników. [New Herald Tribune International]

W obu tekstach, pomimo dwustronnego omawiania sporu o definicję wódki, większy nacisk został położony na racje EVA. Podkreślano również, że wódkę można produkować z czegokolwiek oraz strach rodzimych gorzelni przed silniejszą konkurencją z Zachodu. Teraz brak działania polskich władz (zarówno przeszłych jak i obecnych rządów) dał efekty, które są dla nas bardzo niekorzystne.
Należy zastanowić się, co zrobić w momencie, kiedy nie ma żadnej przeszkody dla produkcji i eksportu wódki z czegokolwiek. Zarówno rządy koalicji wódczanej jak i zainteresowane gorzelnie powinny rozpocząć kampanię na rzecz utrwalenia w świadomości konsumenta wartości tradycyjnej wódki, która- nawet jeśli droższa- ma również wyższą jakość. Załamywanie głowy i szukanie winnego to strata czasu. Trzeba wypić wódkę, jakiej sobie naważyliśmy i brać się do roboty, aby jak najbardziej ograniczyć straty związane z zalewem tanich, „wódkopodobnych” trunków.

czytaj:

Spór o definicję wódki

UE: "Kolaicja wódczana" zwiera szyki

Unijna definicja wódki za plecami Polaków

KE popiera Niemcy ws. definicji wódki

Zmiana definicji wódki bardzo nas zaboli

Lepper przegrał polską wódkę

Unia zdecydowała: wódka może być nawet z ogórków

A spirited war: The search for the real vodka

The Great European Vodka War

WTO Law & Vodka Raw Materials

Brak komentarzy: